Showing posts with label Cheung Chau. Show all posts
Showing posts with label Cheung Chau. Show all posts

Sunday, October 18, 2009

cHeUNg ChAu
































































To ostatni post bez związku z wakacjami; porządki z przeszłością; kilka zdjęć co pokazują Cheung Chau - wyspę na której mieszkam. Niestety dla mej mamy znów mnie nie ma na żadneym ze zdjęć.

Thursday, October 15, 2009

dAwnO TeMU - PrzEprowadzKA










Tydzień przed wyjazdem nastąpiła przeprowadzka i choć odbyła się sprawnie to jednak wyjeżdżając pozostawiłem dom anglikowi Stevowi w lekkiej rozsypce. Już podróżując znalazła się współlokatorka ekscentryczna aktorka z tetru dziecięcego, nie bardzo się przejmowałem kim ona jest bo i tak przez najbliższa 2 miesiące miał się tym wszystkim zajmować Steve, a mnie nie zależało na płaceniu czynszu za w sumie pusty dom. Przeprowadzka owa rozbiła jeden dom na 2. Wcześniej mieszkałem z Philipem i Catherine obecnie mieliśmy mieszkać w jednym mieszkaniu z osobnymi wejściami, oni na górze ja na dole - papużki nierozłączki. Wydaje mi się obecnie, że system ten działa sprawnie i może nawet paradoksalnei mamy większą ochotę się spotykać niż poprzednio. Patrząc na zdjęcia przypomina mi się jedna prawda, która wyszła na jaw - duża ilość przedmiotów, które już nagromadziłem, co w perspektywie dalszego podróżowania po świecie będzię uciążliwością choć patrząc inaczje - możliwością zarobku.

Wednesday, April 29, 2009

BLACK bartholome DE cheung CHAU




























A oto kot Bartholomeo (czarny), choć chyba wciąż nie wołamy go żadnym imieniem. Mieszka z nami, sypia i miauczy w sumie nic specjalnego jak na kota choć wiadomo, że opowieści na jego temat jest mnóstwo.

Sunday, March 8, 2009

BrUcE LeE i PasożytniCtwo

Ale się ostatnio obijam. No cóż :) przez 2 ostatnie tygodnie odpoczywałem od wcześniejszego nawału pracy - w jednym i drugim przypadku nie miałem ochoty dotykać komputera po pracy.
Trochę temu Filip wyciął Bruca Lee i namalowaliśmy sobie na balkonie. Klinknąć trza na tytuł, a połączenie ze zdjęciami zostanie ustalone. Trzeba być pasożytem skoro się chce odpoczywać.

Tuesday, January 13, 2009

dRoGA do TYry









































































Droga do tyry nie należy do najbardziej wzruszająch momentów życia, dla niektórych, szczególnie w poniedziałek to raczej mękka. Podróż statkiem niemniej różni się od metra w kilku istotnych punktach...

Saturday, January 10, 2009

ChEuNg CHau PoeTry



















When the bride's veil is throwing shadows on the mountains pics
The landscape is fading into the darkness,
But whenever the juice of hope is touching my lips
The beauty of the surrounding is shimmering against the will of the night.

Z nudów i z Filipem, co wielkim poetą był, pisaliśmy te słowa na cześć panienki z dużym tyłkiem co nam zasłaniała widoki w oknie stając się tym samym naszym głównym pejzażem.

Saturday, December 6, 2008

preCIouS fiSHes PArtY





































A więc wreszcie odbyła się prapetówka. Hucznie, iligancko i ze szykiem. Niewiele z niej zdjęć za to wspomnień trochę. Gdzieś koło 11h już na spokojnym kroku marynarza udaliśmy się pograć w piłkę nożną. Pech chciał, że na boisku grali lokalni kolesie, zaproponowaliśmy im mecz licząc na to, że się dostosują do naszego poziomu - nic z tego. Po godzinie myślałem, że wypluję płuca...Coś dla ciała i coś dla duszy powiadają mądrzy ludzie choć w odwrotnej kolejności. Niewielką grupą tym razem poszliśmy z Kiną, Snejkiem i Alexandrem oraz przez jakiś czas do póki się nie zgubili ze Stevem, jego niedoszłą dziewczyną i moim rowerem, na cmentarz. Była pełnia i dzięki niej mogliśmy iść przez las co prowadził do celu. Magicznie.

Sunday, October 19, 2008

sHek'O bEaCH pARtY









































































Z samej imprezy na plaży zdjęć brak, za ciemno. Koło 4h wróciliśmy do miasta i lokalni oświadczyli, że trzeba cosik wszamać - przypomniało mi się drałowanie na berze i jedzenie knyszy :) I nastał poranek, a każdy chomik do swej dziupli powędrował. Dla mnie i Filipa po wszystkim jeszcze pozostało powrócić do domu. Wybór jest niewielki o tej porze 24h15, 1h30, 4h10 oraz 6h30. W pewnym sensie ustala to jakość imprezy: kolacja, spotkanie towarzyskie, potańcówka, po bandzie :) Ostatecznie było po bandzie. Obejrzeliśmy wschód słońca i trochę kotów od bieli do czerni.

peJzażE miejsKIe vs Cheung Chau




























W sumie to nie do końca w porządku porównywać krajobrazy miejskie z widokiem od strony morza, podkręcony kontrast, który niemniej odpowiada temu co odczuwam. Obecnie jeżdżę i jest to również Filipa odczucie, do miasta niczym średniowieczny rolnik na targ. Tłok i hałas nie denerwują. Może nawet tego się spodziewam, zobaczyć wesołe miasteczko, żonglerów, stańczyków, pana o trzech rękach i bardzo groźnego brunatnego misia co stać na dwuch łapach potrafi, potem sprzedać co mam i wrócić do domu po wszystkim, usiąść na balkonie i nasłuchiwać żab.

Saturday, October 18, 2008

noWy doM - wnĘtrzA

Podlinkuje Filipa blog, bo po co pisać 2 razy to samo :)
Aby zobaczyć zdjęcia kliknij na tytuł "noWy doM - wnĘtrzA"
Thank you for your cooperation.

Friday, October 17, 2008

we Wte























































Lubię patrzeć na wir wody za promem. Wygląda to jak gotująca się strawa w dużym kotle albo chmury. Potem patrzę dalej i widzę ślad; fizyczny znak drogi przebytej. Byłem tam przed chwilą. Płynięcie statkiem daje przyjemność pozostawiania, nie znika się jak w metrze.