Saturday, October 31, 2009

oSOLoAt - HoiAn



















Pożegnałem się z przewodnikiem i położyłem w łóżku. Zastanawiające jest, że ludzie nawet w momencie gdy wyruszają na wakacje mają podobne podejście jak w pracy i życiu miejskim. Więcej zobaczyć, więcej skonsumować. Położyłem się i wróciłem do lektury Kerouac'a. Po paru godzinach wygramoliłem się na fotosesje. Bagietka z lokalnym nadzieniem była absolutnym przebojem. Kupiłem bilet autobusowy do Nhatrang oraz wycieczkę do ruin, o których niewiele mogę teraz powiedzieć.









Może jednak mogę. Było piękne niebo, z resztą niebo w Wietnamie było przeważnie piękne; na niebieskim tle zawieszone biale chmurki- jak dekoracja teatralna. Rzeczy sztuczne są więc piękne ?


















HoiAn to moje ulubione miasto w Wietnamie, może też po części dlatego, że nie zostałem tu na dłużej. Miasto w głównej mierze żyje z turystów, tak mi się wydaje, sprzedając im rzemieślnicze wyroby. Artystyczne podłoże miasta przełożyło się w moim przypadku na relacje z ludźmi. Nawet jeśli chcieli mi sprzedać szal, krawat, malunek byłem dla nich człowiekiem, a nie głupim pionkiem w długiej serii mu podobnych - najważniejsze, że z pieniędzmi. Turysta, podróżnik, jakkolwiek by zwał docenia moment gdy jest inkognito albo jest traktowany zwyczajnie, bez teatru i sformułowań o przyjaźni.


















Dziewczyny, na chodniku zaprosiły mnie do obiadu i tak zaczęliśmy kolejną dyskusję o miłości, małżeństwie, kupnie marynarki, ich fobii przed ciemną skórą. Myślę, że chciałem normalności od tej podróży, bez rzeczy, które wyglądają extra, bo chociażby już rozmowa z innym człowiekiem jest extra sama w sobie.

Friday, October 30, 2009

OLOsAt - Hue motorkiem do HoiAn










W Hue byłem o poranku. Z pociągu pojechałem wprost do hotelu z poznanymi brytyjczykami. Koło południa wypożyczyłem motorynkę i był to mój pierwszy raz na jednośladzie ze wspomagaczem. Na pierwszym skrzyżowaniu, które przejeżdżałem był wypadek, w pewnym sensie z mojego powodu; 2 lokalnych tak bardzo patrzyło się na mnie, że zapomnieli o swoich motorach. Dodałem gazu.









Następnego dnia o poranku wypożyczyłem motorynkę z przewodnikiem i wyruszyliśmy w drogę z Hue do Hoian. Podczas 2 dni wspólnego podróżowania nawiązują się relacje na różnych poziomach - klient/obsługa, podróżnicy, lokalny/obcy, mężczyzna/mężczyzna...
Równolegle w podróży czytałem 'On the road' Jack'a Kerouac'a. Dźwięka motoru motorynki w Wietnamie oraz dźwięk motoru samochodu na bezdrożach ameryki to może daleka paralela, choć w obu przypadkoach chodziło o abstrakcyjne pojęcie wolności. Może również ucieczki.



























Jechaliśmy razem, ja i Vui. Zatrzymując się czasami na jedzenie, zdjęcia, wodospad, świątynie, z powodu pociągu, a mnie ogarniała radość bezgraniczna. Jedne z najpiękniejszych dni w moim życiu; konkluzja jest prosta - muszę kupić motor.

Wednesday, October 28, 2009

OsATour - noCny PociąG - Hue



















Znajomi odlecieli, a ja wsiadłem w pociąg nocny. Sam. Ten piękny stukot kół, który przypomina mi podróże, powroty do domu, Polskę i wreszcie sen. Wstałem o poranku, wypiłem herbatę i poczułem się szczęśliwy, że ruszyłem w podróż.

Tuesday, October 27, 2009

oloSOLOasiaTOUR - WietNam - kwEsTia MiłośCi










' Nie chcę mężczyzny z pieniędzmi, chcę kogoś kto by mnie kochał'
powiedziała mi sprzedawczyni t-shirtów. Racja, choć to nieracjonalne.
Podczas tej podróży myślałem o bajce Lafontain'a o świerszczu i mrówce. Mrówka jest racjonalna i pracuje przez lato aby mieć co jeść wtedy natura zasypia w zimowe dni. Świerszcz zaś, jest beztroski i cieszy się słońcem letnim nie myśląc, co przyniosą mu kolejne miesiące.
Są ludzie, którzy juz młodo myślą o swej starości, są ludzie, dla których 2 miesiące beztroski to za wiele. Jeśli tajfun, trzęsienie ziemi lub rewolucja nie zabierze im tego będą mieli. Ale czy człowiek może żyć tylko przyszłością w fantazji tysięcy scenariuszy, co się stanie, a co nie? Czym więc jest jego życie, które ma obecnie ?
Ktoś mi powiedział, że czas pracy jest wycięty z jego życiorysu. Jak więc wygląda owa wycinanka i ile życia pozostało...

Sunday, October 25, 2009

OlosoloASIAtour 2239 Vietnam HalongBay

Ponieważ w naszym małym zespole nikt się nie przygotował do podróży po 2,3 dniach w Hanoi zabrakło pomysłu coby tu ze sobą zrobić. W takich momentach z pomocą przychodzą zorganizowane wycieczki. Tak zaczęła się moja przygoda i analiza przemysłu turystycznego.










Wyruszyliśmy do HaLong zatoki gdzie wprost z wody wyrastają góry. Ludzie lubią mocne kontrasty. Usiadłem za sterem i zygzakiem poprowadziłem łódź - to dość mylny obrazek gdyż celem wycieczki było aby ktoś za nas podejmował decyzje i nas prowadził po sznurku.



























Dostaliśmy dobry objad na wstępie, było zwiedzania farm pereł, kajaki, rowery, skakanie ze statku do wody, kolacja, karaoke, noc na statku, kolejny objad, plaża...itd.
Gdy ludzie chcą cię oszukać przeważnie zagrywają 'natłokiem zdarzeń'; biedna isota ludzka gubi się wtedy i podejmuje decyzje nie z własnej woli, o tym z resztą opowiem szerzej niebawem. Marionetki na linkach - choć w tym przypadku szczęśliwe marionetki.


















Zostały nam również pokazane groty z dziwacznym kubłem na śmieci - pingwinem. Turyści zwiedzają, a zarazem obserwują innych; powstaje sytuacja gdy znajdujesz się z masą sobie podobnych ludzi - turystów, a za razem nic o nich nie wiadomo. trudno jest się odciąć i docenić piękno miejsca, staje się ono sztucznym tłem dla masowego zwiedzania.




























Dostaliśmy też rowery na parę godzin i poczułem się wreszcie uwolniony.

Tuesday, October 20, 2009

osAT - WieTNaM 02 Hanoi



















Fashion
Wietnam kręci się na motorynce. Russ powiedział zdziwiony, że wszystkie owe motorki są takie same - i tu się mylił poważnie - w każdym systemie ludzie będą chcieli ustanowić różnorodność , która da im wybór, a może co istotniejsze zdefiniuje ich względem innych. Porównuj. Świat motorynek, akcesoriów, kasków jest równie bujny jak fryzury; ceny wachaja się od 4000 do 700 000 - wyrazić można więc wiele.










Historia
Pomyślałem o skancerowanej psychice narodu patrząc na szkołe, którą Czerwoni Kmerzy w Kambodży zamienili na miejsce przesłuchań, tortur i zagłady. Wietnamczycy może aż tak bardzo jak Kambodża się nie skancerowali, niemniej 100 lat walki z różnymi armiami nie uszczęśliwiło ich na pewno - zjednoczyło raczej. I tu różnica, walczyć przeciwko obcym łączy, ale walka przeciw sobie samym kanceruje psychikę - prawdziwe w skali społeczeństwa jak i jednostki.
Na zdjęciu zdjęcia zadowoleni żołnierze przyglądają się ciałom, misja jest misją; czym więc się zmartwił piąty żołnierz w rogu ? A więc żołnierz ten walczy ze sobą samym gdy jego koledzy walczą z wrogiem.

Monday, October 19, 2009

oSaT - Vietnam 01Hanoi










Usłyszałem ryk motoru za oknem i pomyślałem - dokąd podąża ów szczęśliwy człowiek. Popatrzyłem na kolegów z pracy dookoła, czy również usłyszeli i czy tak samo jak ja chcą się wyrwać z tego miejsca i jechać gdziekolwiek; przecież to nie jest istotne najważniejsze, że za każdym rogiem jest coś innego niż stara kseropiarka.










Wyruszyłem w podróż nagle, wyrwany z jednego snu w inny, bez zapowiedzi jak klasówka w liceum.









I choć tytuł był OloSoloAsiaTour to początek nie był solo; reszta tytułu się zgadza; Russ i Cat.
Deszcz pierwszego wieczoru - poczułem się szczęśliwy gdyż pachniało Wrocławiem.













































Życie w Wietnamie, jak z resztą i w pozostałych krajach podróży, jest mocno wyeksponowane na ulicy. Ulica zaś wchodzi do domu razem z motocyklami, a czasem i autami, które znajdują swoje miejsce na parterze. Jest w tym coś bardzo pozytywnego, że człowiek nie chowa się przed wzrokiem innych.
Relacja człowiek - człowiek.
Przewodnik z Nepalu spytał mnie się razu pewnego czy ludzie zachodu są pomocni. Raczej tak pomyślałem, choć w sytuacji awarii auta prawdopodobnie pierwej zadzwonią do instytucji niż do znajomego. Jodi w Bangkoku tłumaczył mi jak pomocni są tajowie gdy jednemu z nich coś złego sie przytrafi- nawet gdy się spieszą. Kontynuowałem po powrocie ten temat z Catherine. Ludzie zachodu pomagają nieznajomym w potrzebie, ale wysyłają swoich rodziców do domów starców - na odwrót niż w Chinach. Wychodzą z tego różne obrazy, gdzie czas, rodzina, własne ja i ambicje grają role - w każdym razie jedno z lepszych pytań o społeczeństwo.

Sunday, October 18, 2009

cHeUNg ChAu
































































To ostatni post bez związku z wakacjami; porządki z przeszłością; kilka zdjęć co pokazują Cheung Chau - wyspę na której mieszkam. Niestety dla mej mamy znów mnie nie ma na żadneym ze zdjęć.

Thursday, October 15, 2009

dAwnO TeMU - PrzEprowadzKA










Tydzień przed wyjazdem nastąpiła przeprowadzka i choć odbyła się sprawnie to jednak wyjeżdżając pozostawiłem dom anglikowi Stevowi w lekkiej rozsypce. Już podróżując znalazła się współlokatorka ekscentryczna aktorka z tetru dziecięcego, nie bardzo się przejmowałem kim ona jest bo i tak przez najbliższa 2 miesiące miał się tym wszystkim zajmować Steve, a mnie nie zależało na płaceniu czynszu za w sumie pusty dom. Przeprowadzka owa rozbiła jeden dom na 2. Wcześniej mieszkałem z Philipem i Catherine obecnie mieliśmy mieszkać w jednym mieszkaniu z osobnymi wejściami, oni na górze ja na dole - papużki nierozłączki. Wydaje mi się obecnie, że system ten działa sprawnie i może nawet paradoksalnei mamy większą ochotę się spotykać niż poprzednio. Patrząc na zdjęcia przypomina mi się jedna prawda, która wyszła na jaw - duża ilość przedmiotów, które już nagromadziłem, co w perspektywie dalszego podróżowania po świecie będzię uciążliwością choć patrząc inaczje - możliwością zarobku.