Thursday, December 17, 2009

SiNgaPUr






I odleciałem samolotem do Singapuru zostawiając za sobą najważniejszy moment mej podróży. Ostatni etap, miasto, które wedle wielu miało być podobne do HongKongu. 






Singapur to bogate miasto-państwo. Większość skojarzeń z nim związanych dotyczy surowego prawa  oraz czytsości na ulicach. Byłem co prawda tylko parę dni i jako turysta, ale nie odniosłem wrażenia nieskazitelnej czystości i porządku. Porządek publicznyw  musi jednak być skoro na ulicach nie widać nawet policjantów, niemniej łamanie przepisów (zakaz palenia, jeżdżenia na rowerze w niektórych miejscach) jest dość powszechne. 











 Jako mieszanka chińczyków z malezyjczykami i hindusami Singapur jest domem dla wielu wyznań.


























Muzeum zabawek.






Diabelski młyn.











W porównaniu do HongKongu miałem wrażenie, że ludzie w Singapurze są bardziej zaiteresowani normalnością, społeczeństwem, kulturą. Jeśli kary są 2 krotnie wyższe niż w HK to bilety na spektakle są 2 razy tańsze. 











Może ze względu na wymieszanie ras, może bogactwo, a może dobra znajomość angielskiego, niemniej ludzie są tu bardziej otwarci i łatwiej się z nimi rozmawia w metrze lub na dyskotece. Z drugiej zaś strony większość mieszkańców, z którymi rozmawiałem narzekała na nudę i brak ekscentryzmu, który przypisywali Hong Kongowi.

To było ostatnie miejsce, wstęp do miasta i przygotowanie do powrotu.  

No comments: